Moje smarty to najkochańsze zwierzęta na świecie. Ich nieustanna obecność wprawia mnie w dobry nastrój. Są tak zrośnięte ze mną, że gdy idę do pracy czuję się jak po amputacji. Gdy wychodzę, wpadają w głębokie jak rów mariańskie stany depresyjne. Gdy wracam, wybuchają niczym dwa wulkany radości, rozbryzgując tęczową lawę po całej okolicy. Gdy gotuję, najchętniej kręciłyby się ze mną po kuchni. Gdy idę się kąpać do wanny, towarzyszy mi łaciaty pochód. Nawet gdy siedzę w saunie, ich nieustanna miłość towarzyszy mi przez szybkę. Kapiszon kiedyś był ze mną w zoo. Żeglują z nami, wyjeżdżają do znajomych. Wzajemna potrzeba przebywania razem jest tak wszechmocna, że ostatnio stwierdziłam, że Keja tak na prawdę w swoim życiu pragnie tylko jednego : leżeć mi na klatce piersiowej i lizać mnie po twarzy. To jest jej szczyt szczęścia – nie piłki, nie jedzenie, nie spacer. Tylko leżeć na pańci. Bo przecież nie mam nawet odrobiny prywatności : gdy myję zęby – Smarty są ze mną. Gdy robię posiłek – są ze mną i obserwują bacznie każdy mój ruch. Gdy oglądam telewizję, pracuję, piszę pracę licencjacką – są ze mną. Na kocyku, na kolankach, na baranie przy kominku. Gdy wstanę, one się podrywają. Gdy zasypiam, one zasypiają – gdy budzę się, one już czekają na moją nieustanną atencję.
Chociaż kocham swoje psy to ja także potrzebuję czasem od nich odpocząć. I nie mówię tu tylko o wyjściu do pracy. W domu także mam czasami potrzebę mieć od nich święty spokój – nie być ciągle nękana wzrokiem pełnym miłości. Oczywiście ta potrzeba idzie w parze z wyrzutami sumienia : bo przecież mam zostawić pieski same po 8 godzinnej rozłące? Nie zabrać do sauny czy wanny tylko dlatego, że to jakieś porąbane kąpać się z psami w łazience? Wyganiać je za każdym razem gdy potykam się o nie w kuchni, żeby siedziały same aż 4 m ode mnie? Nie wziąć na kanapę kiedy tak wyraźnie cierpią przebywając przy kanapie zamiast na niej? Psy potrafią manipulować swoimi właścicielami, oj potrafią…
Dlatego opracowałam swój własny system zajmowania psów. Mam na to kilka sposobów, w zależności od celu jaki chcę osiągnąć. W dzisiejszym wpisie podzielę się z wami sposobami na zmęczenie i odciągnięcie uwagi psa od właściciela, aby mógł on spokojnie oddać się swoim przyjemnościom. Naszym celem jest szczęśliwy, zmęczony pies, który będzie spał lub zajmował się swoimi sprawami, nie absorbując swoją małą osobą całej naszej uwagi.
- Sztuczkowanie. W najróżniejszych tego słowa znaczeniach – od nauczania nowych, przez ćwiczenia starych sztuczek, po sekwencje i powtórki. Najczęściej jednak są to zupełnie durne, do niczego nie potrzebne rzeczy, jak np. zachęcić psa żeby wskoczył na krzesło. Potem żeby wskakiwał na kosz na bieliznę. Potem żeby wlazł do kosza na bieliznę. Potem żeby się w nim położył, żeby pańcia mogła pstryknąć fotkę. Potem trzeba nauczyć psa, żeby już zostawił kosz z bielizną w spokoju. W naszym przypadku może to być nauka czegokolwiek – od nieudanego przez całą wieczność aportowania, przez przeciąganie się, tarmoszenie, oddawanie zabawek, ćwiczenie cierpliwości przy pełnej misce, podawanie łap, wykonywanie figur gimnastycznych, tańczenie, śpiewanie, wycie do księżyca. Jest tego na prawdę sporo – materiał na osobną notkę bym powiedziała. Nie jest ważne co robicie – ważne, żeby pies był zaciekawiony, żeby chciał spełniać wasze propozycje, żeby musiał bardzo pilnie MYŚLEĆ o co nam chodzi. Po 20 minutach takich zajęć przy dwóch psach – jeden czeka, drugi ćwiczy – padają potem umysłowo jak śpiące królewny. Nie muszę dodawać, że samo ćwiczenie tego, że tylko JEDEN pies odpowiada na komendy, a drugi stara się czekać (a nie ją wykonywać) już jest bardzo trudnym zadaniem, z którym pomalutku zaczynamy się ogarniać 🙂
- Pałaszowanie. Wcinanie posiłków z różnego rodzaju maszynerii i przedmiotów, które wcinanie utrudniają. Tutaj przydatne niezmiernie okazują się KONGi – dla mnie najgenialniejsze kongi LEO GENIOUS o których recenzja TUTAJ oraz oczywiście Kongi Classic – pierwsze można napełniać „suchymi” smakołykami, zaś Classic idealnie nadają się do „mokrych” pyszności, takich jak kostki sera, puszka z mokrym żarciem, serek, twarożek, pasztet. W ostatnim czasie przemysł psio zabawkowy przeżywa prawdziwy rozkwit, a wraz z nim pojawiło się na rynku całe mnóstwo tego rodzaju napełniaczy, do których można ładować jedzenie dla psa. Moim zdaniem jest to świetny sposób na zajęcie czworonoga w sytuacjach, kiedy chcemy go po prostu „spławić”. Świetnie nadaje się także jako akcesorium wyjściowe – w przypadku wizyty w gościach możemy natrętnemu psiakowi zaaplikować smakowitość w klatce lub na kocyku, żeby nie narzucał się nam za bardzo swoją obecnością podczas rozmowy z gośćmi.
- Dziamdzianie. Jest innym rodzajem pałaszowania i polega na spożywaniu różnego rodzaju zakąsek. Chodzi o to, aby zakąski były możliwie trudne do zakąszenia. Mam tutaj na myśli wszelkiego typu i rodzaju wędzone naturalne przysmaki – moje ulubione to ścięgna Achillesa, które są trudne do szybkiego pożarcia, nie bardzo smrodliwe i takie jakby gumowate – dzięki czemu nie kruszą się i nie brudzą dywanu. Z tych bardziej kruchliwych polecam szyje (kacze, gęsie, kurczacze) zarówno w suszonej wersji, jak i surowej. Nie jestem żadnym psim autorytetem żywieniowym, ale uważam, że każdy zdrowy pies powinien poradzić sobie z surową szyją drobiową – kupioną oczywiście w sprawdzonym sklepie mięsnym. Ponadto do częstych zagryzek moich Smartów zaliczam również królicze uszy (z futerkiem lub bez), lotki kurczaka (bardzo tania przekąska – za opakowanie 100 sztuk płacę 15 zł), kości wędzone. Jeżeli nie jesteście wystawcami i nie wiecie, gdzie nabyć wędzone i suszone naturalne smaczki dla psów zapraszam Was na psie wystawy – spis wystaw na 2017 r. TUTAJ . Na każdej (serio, każdej) z tych wystaw możecie spotkać przesympatyczną panią na stoisku z naturalnymi smakołykami – tutaj jej profil na FB : KLIK. Ceny są bardzo przyzwoite. Jak ktoś nie przepada za wędzonymi zakąskami proponuję nogę wieprzową z Alpha Spirit : KLIK, które nie są tak śmierdzące, są pakowane próżniowo i zawierają mięsko. Na mały przekąs stosuję też czasem Dental Stix Pedigree, szczególnie w miejscach, gdzie nie chcę aby nakruszyły, natłuściły i ubabrały otoczenie.
- Niuchanie. Nie od wczoraj wiadomo, że psie nosy to prawdziwe turbo maszyny. Korzystanie z nich wymaga sporo energii i zaangażowania ze strony psa. Ostatnio znalazłam w internecie prześwietny filmik pokazujący jak łatwo zrobić matę węchową dla psa z wycieraczki gumowej i polarowych farfocli wyciętych z koca. Koszt całości nie przekroczy u mnie 50 zł, a zabawa w wyszukiwanie smakołyków spomiędzy frędzli będzie przednia. Jak tylko przyjdą paczki z akcesoriami do wykonania maty zmontuję ją i wrzucę Wam na FB jako inspirację. Dotychczas stosowałam stare kocyki i ręczniki, zawijane i wiązane w taki sposób, aby pies musiał się nastarać by wydobyć zawinięte w nich przysmaki. TUTAJ filmik jak sporządzić matę węchową dla czworonoga.
- Bieganie. Choć to zabrzmi śmiesznie i bardzo oczywiście, bieganie w znacznym stopniu zmniejsza rozmiar upierdliwości moich psów. Po porannym bieganiu w lesie przez godzinę, mogę zostawić psy w domu spokojna o to, że będą smacznie spały do mojego powrotu, a i po powrocie nie będą takimi wulkanami energii jak to się zdarza bez biegania. Wymarzną im trochę zadeczki, pobolą mięśnie, zrobią się zakwasiki i ich jedynym marzeniem będzie zakopać się w ciepły kocyk po spożyciu smakowitego posiłku. I o to chodzi – właściciel pobiegany, psy pobiegane i wszyscy są zadowoleni.
- Spotkania towarzyskie. Szaleństwa psich kumpli potrafią wykończyć najtwardsze sztuki. Nie od dzisiaj o tym wiadomo – ale mało kto pamięta, aby wykorzystać to wtedy, gdy faktycznie potrzebujemy trochę spokoju od swoich zwierzaków. Jeśli planujemy więc długi maraton firmowy w kinie, wigilijny wieczór, podczas którego będzie tyle na głowie, że nie będzie czasu pobawić się z psem, czy po prostu chcemy wyjść z mężem do restauracji i nie zastanawiać się podczas tych wszystkich zajęć co robią psy, warto je porządnie zmęczyć. U mnie jest to łatwe, bo przyjaciółka ma psiaka – każde nasze spotkanie jest więc łatwiejsze, bo psy zajmują się sobą. A gdy znudzi im zajmowanie się sobą, są już tak zmęczone, że tylko rozłożyć im kocyk i tadam, pieski śpią jak zabite. Często wykorzystuję też towarzyskie euforie przed wystawami. Wiem, że Keja spędzi cały bity dzień w klatce – od jazdy samochodem, przez cały czas wystawy i w drodze powrotnej. Wtedy spacerki na siusiu są tylko marną namiastką normalnego, aktywnego dnia. Dlatego przed wystawą zabieram Keję i Cristal, moją wystawową podopieczną, którą również wystawiam, na spacer w celu wybawienia się. Pozwalam im poszaleć godzinę czy dwie w pokoju hotelowym. Nie wymagam wtedy od nich, żeby były spokojne i np. obgryzały kongi. To jest ich czas na dzikie wygibasy. Tak wygibane psy potem są grzeczniejsze na wystawie, chętniej współpracują na ringu i potrafią łatwiej skupić swoją uwagę na moich wskazówkach. No i dzięki wzajemnemu nakręcaniu się i zabawianiu, ja nie muszę spędzać z nimi dwóch godzin na spacerze, tylko mogę zrelaksować się oglądając film i zanosząc się śmiechem przy obserwacji ich durnych zabaw.
Kiedy więc nie macie czasu na zabawę z waszym psem, albo nie chcecie spędzać go w całości na odsuwaniu od siebie napalonego i spragnionego zabawy czworonoga, pomyślcie o sposobach na zmęczenie psa i zapewnienie sobie odrobiny spokoju. Oczywiście fajnie jest, gdy pies potrafi wypoczywać i na komendę pozostawać na miejscu – nie ukrywam, że bez tej umiejętności na pewno bym zwariowała. To jest bardzo potrzebne, aby pies umiał się wyciszyć i odpoczywać, nie skakać jak wariat przez 24 h na dobę. Takie pieski o dobrych manierach, jak i te kompletnie ich pozbawione, zasługują jednak na to, abyśmy my – mądre homo sapięsy – zapewnili im raz na jakiś czas coś na prawdę fajnego. I chociaż kochamy nasze zwierzęta, warto mieć parę sztuczek w zanadrzu, które pozwolą nam spławić nasze psy bez wyrzutów sumienia 🙂